1 lutego 2015

ROZDZIAŁ 4


Rozdział 4 

  Był czerwcowy wieczór , a może raczej czerwcowa impreza u Rachel. Dużo ludzi , porozwalanych butelek z piwem i papierosów , których dym unosił się w każdym pomieszczeniu domu i na zewnątrz. Brakuje tylko torebek z białym świństwem.
Nie miałam ochoty iść. Była to ostatnia rzecz, którą chciałam zrobić. Ale miał być Tom. Moja licealna miłość, która nie spełniła się od dwóch lat. Miałam nadzieję , że może on został przy zdrowym rozumie. W końcu nie był jakimś tam chłopakiem , bo wtedy nie spodobałby mi się od tak. Nie podobało mi się natomiast to , że jego brat był najbardziej pijanym nastolatkiem na imprezie. Szukałam Toma chodząc w tę i z powrotem po różnych pokojach w domu. Zaglądałam nawet do pokoju Rachel , gdzie może schował się przed bandą imprezowiczów. To co zobaczyłam w tej sypialni , zostaje w niej na zawsze.
A więc kroczyłam , przez dym , zapach alkoholu i omijałam ledwo stojących ludzi. Rachel machała mi z tłumu ludzi prezentując komuś swoje piersi. Nie było to trudne , z racji iż dekoltu w sukience równie dobrze mogło by nie być. Ktoś chwycił mnie w jednej chwili za łokieć i popchnął w stronę opustoszałego pokoju rodziców. Tom ? Spojrzałam na ciągnącą mnie osobę i krótkich  brązowych. Tom był blondynem. Szarpnęłam reką zbyt za późno , bo drzwi od pokoju się zatrzasnęły , wiążąc mnie razem z chłopakiem. Wysoki , umięśniony, nie pachniał alkoholem , ani dymem. Chodził cicho jakby na palcach , a jego dotyk na moim nagim ramieniu był zimny , prawie parzący zimnem. Odsunęłam się od tajemniczego i uderzyłam dłonią w miejsce na ścianie , gdzie był włącznik światła. Sypialnia rozjarzyła się blaskiem. I tylko światło  było moim towarzyszem. Rozejrzałam się dookoła z nutką desperacji . Pusto.
- Tu jesteś ! – usłyszałam za sobą cichy szept i woń piwa. To już nie on. Światło pochłonęła paniczna ciemność , a ja z sykiem wylądowałam na materacu, przez popchnięcie. Następny chłopak był przeciwieństwem. Szorstka skóra i brutalne ruchy. Zaczęłam panikować. Moje usta wykrzywiły się do krzyku , ale zamiast niego pojawiła się na moich wargach taśma. Jej kawałek. Szarpnęłam nogami i kopnęłam napastnika w żebro. Nie ustępował. Usiadł na mnie rozkrokiem i z uśmieszkiem na twarzy , który zobaczyłam w ciemności , przygwoździł mi nadgarstki po obu stronach głowy.  Siniaki były już odczuwalne na moich dłoniach , a włosy kleiły mi się od potu do czoła. Czarna koronkowa sukienka podjechała do góry, a szorstkie dłonie otoczyły moją talię, puszczając ręce, gdy przesiąknięty winem język wdarł się do mojej buzi. Szarpnęłam ciałem. Sukienka była jeszcze wyżej. Palce chłopaka dotknęły sprzączki mojego stanika. Wymachiwałam nogami na wszystkie strony sprawiając , że spódniczka była już za wysoko, a część mojej bielizny leżała obok mojego ucha. Poddałam się. Moje nadgarstki znów były unieruchomione, a w buzi miałam smak taniej wódki. Policzki płonęły mi , a nogi ustały. Odetchnęłam głęboko, modląc się żeby ktoś przyszedł. Proszę. Wymawiałam na głos to słowo cały czas. Nie wiem kiedy zorientowałam się , że leżę bezwładnie na łóżku rodziców Rachel i nie mam na sobie nic prócz łez. Moje ciało okalało zimno , a mój umył był wyzwolony od wszystkiego. Wspomnienia znikły. Nic nie pamiętam... nic nie pamiętam. Zaczęłam szlochać , ale dalej się nie ruszałam . Zostałam tak dopóki nie znalazła mnie rano przyjaciółka i poprosiła o to bym nie wspomniała o tym nawet rodzicą , bo będzie miała skrócone życie. To było egoistyczne i potworne. A nawet nie wdziałam twarzy chłopaka , który pozbawił mnie ostatniego pierwszego razu w moim życiu.

***

Budzę się na fotelu z krzykiem tak głośnym , że Ethan zbiegł z dołu i zapalił światło. Był środek nocy. Zasnęłam i przypomniałam sobie jeden z najgorszych momentów mojego życia. Zakryłam dłońmi twarz i wrzasnęłam „Przepraszam” w stronę chłopaka gdy ten z obojętnym wyrazem twarzy zawrócił do swojego pokoju. Połowa schodów za nim. Powiedz to ! Jest już prawie na górze. Nie bądź głupia !
- Ethan ...- powiedziałam na tyle by mnie usłyszał – Zaniesiesz mnie na górę ? – wytarłam wierzchem dłoni policzki całe od łez i zmrużyłam oczy. Chwila , która nastąpiła później była niezręczna. Chłopak stał na schodach w zamyśleniu i ziewał raz za razem. Nie odzywałam się już więcej, to była tylko jedna prośba do niego. Jak widać równie nie skuteczna. Skuliłam się podciągając kolana pod brodę i rozejrzałam. Chatka, środek lasu, lina , ciało. Po twarzy spłynęły niewinnie kolejne strumyki słonej wody. A potem ? Ethan zszedł na dół i stanął przede mną gryząc się w wargę. Jego jedna ręka była pod moimi kolanami a druga trzymała mnie w talii. Teraz zdawałam sobie sprawę, że jestem niesamowicie drobna. Każdy schodek w górę był dla mnie kolejnym krokiem bliżej rozstania się z jego ramionami. Zmoczyłam mu rękawek koszulki łezką i przymknęłam oczy by nie patrzeć kiedy dojedziemy na samą górę. Schody trzeszczały pod naszym ciężarem i w końcu skończyły się. Zacisnęłam pięść na skrawku piżamy chłopaka i usłyszałam otwierające się drzwi. Wdech... wydech. Koszmary są tuż tuż. Wydech...Położył mnie lekko na łóżku i wyjął coś z zapełnionej szafy...Chwilkę ? Moja była pusta. Rozejrzałam się dookoła, a ku mojemu zdziwieniu byłam w jego pokoju. Strach zebrał się w moich żyłach i eksplodował kiedy Ethan nakrył mnie swoją kołdrą  i położył się obok mnie z mruknięciem owijając się kocem. Szybko odwróciłam się do niego plecami, ale po paru minutach zmieniłam pozycję lokując się na plecach. Miał wyrównany oddech , a włosy opadały mu gładko na czoło. Leżałam na skrawku materaca. Cholera ! Przysunęłam się nieco bliżej niego i zamarłam na jego głos.
- Możesz przestać się wiercić – burknął pod nosem. Nie spał.
- Sorki – zostałam z powrotem na skraju łóżka podziwiając wołająca o moje ciało podłogę. Jeszcze cal bliżej , a zlecę.
- Channel ? – spytał cicho.
- Tak ? – wyszeptałam ciszej gryząc wargi i czując krew na języku.
- Wiem , że zaraz spadniesz – powiedział – Czy ty się boisz przesunąć ? – parsknął i zadrżałam gdy złośliwie przesunął się w moją stronę pozbawiając mnie przestrzeni.
- To nie jest normalne ! – warknęłam. Obcy koleś , ja w jego sypialni. Nie , nie , nie ,nie.
- To ja może pójdę do ciebie – zerwał się i poszedł w stronę drzwi. Szybko przesunęłam się bliżej środka z żalem w sercu.
- Nie...musisz – opatuliłam się  w jego kołdrę , która pachniała nim cała. Miałam nadzieję, że wróci. Chciałam żeby nie wychodził. Nie wyszedł. Z powrotem znalazł się obok mnie , tym razem przodem i zasnął. Ja też zasnęłam , kiedy byłam już za bardzo zmęczona patrzeniem jak śpi.

CDN.